Skip links

LEŚMIAN. ENCYKLOPEDIA
Jarosław Marek Rymkiewicz

LEŚMIAN. ENCYKLOPEDIA
Jarosław Marek Rymkiewicz

72,00 

Nowe wydanie klasycznej, a przy tym łamiącej konwencję biografii. Rymkiewicz wprowadził do literatury nowatorską formę, pozwalającą w oryginalny sposób ująć życie i twórczość poetów (pisał też o Mickiewiczu, Słowackim, Fredrze). „Encyklopedia”, składająca się z alfabetycznie uporządkowanych haseł – fragmentów, wydaje się obejmować całość, takie jest dążenie autora. A przecież – jak sam wielokrotnie przyznawał – z przeszłości i z czyjegoś życia zostają tylko ułamki, fragmenty, tropy, które czasem pozwalają się domyślać brakujących części, a czasem prowadzą na manowce.

Ilość stron: 376
Oprawa twarda, płótno, szyta
ISBN: 978-83-960258-2-1

 

Opis

Nikt nie pisze o Leśmianie i jego poezji tak, jak inny poeta, Jarosław Marek Rymkiewicz, autor słynnego „Zachodu słońca w Milanówku”.

Ze wstępu: „Kto chciałby dowiedzieć się czegoś o Leśmianie, jego życiu i poezji (i jeszcze czegoś o życiu literackim w jego czasach), nie będzie zawiedziony. W książce jest całość naszej obecnej wiedzy o najważniejszych wydarzeniach w życiu Leśmiana – całość, jak zawsze w takich wypadkach, niecała, ale akurat tak niecała, jak niecała jest nasza wiedza o życiu każdego człowieka i jak niecałe (nieskończone i nieogarnione) jest zawsze i wszędzie każde życie. W książce, pod formą encyklopedyczną, kryją się bowiem również – poza wieloma informacjami rzeczowymi – domysły, przypuszczenia, a nawet ryzykowne hipotezy, a więc różne rzeczy, których w encyklopediach raczej się nie spotyka. ”

„Można tę książkę czytać na wyrywki, można po kolei, można dla przyjemności, można dla pożytku, można zacząć od końca i można od środka – czyli jak kto chce i jak kto lubi czytać.”

Fragmenty…

Że iłżecki maliniak w ogrodzie Sunderlandów ma, a raczej miał coś wspólnego z malinowym chruśniakiem z Łąki, to nie ulega wątpliwości – choć lepiej nie wdawać się w ustalanie, na czym taka wspólnota mogłaby polegać, ponieważ z tym problemem (co łączy poezję z życiem poety – także ze zrywanymi przez niego malinami) nie potrafią się, jak dotychczas, uporać najsubtelniejsi teoretycy literatury.

[…] niepewność istnienia jest istnieniem. Człowiek, mówiąc o sobie – o swoim tutejszym istnieniu – patrzy bowiem, zdaniem Leśmiana, „w sny własne”, a patrząc w sny, także sam siebie traktuje jako coś sennego, zjawę, która pozbawiona jest realnego istnienia; widząc sam siebie, nie widzi więc nic: „jeszcze chwila – a człowiek znika nam sprzed oczu jako sen, nie wiadomo przez kogo wyśniony”.

Lipcowe słońce Warszawy i Leśmian drepcze po chodniku, niemal już umarły. Od Senatorskiej i placu Teatralnego nadjeżdża autobus pod literą A, który swoją południową krańcówkę ma przy placu Unii. Zaraz do niego wsiądzie i odjedzie na zawsze z Mazowieckiej i z Kredytowej, sprzed Zachęty. Herminia Naglerowa na przystanku przed Zachętą usłyszała od Leśmiana, że tamten świat – „jest tutaj, nie tam, więc tak czy inaczej – tutaj trzeba zostać”.